Mało kto o nim wie. Wszyscy znają popularny i jednocześnie najdłuższy GSB, czyli Główny Szlak Beskidzki, oznakowany na czerwono i ciągnący się od Ustronia w Beskidzie Śląskim aż po Wołosate w Bieszczadach. Wielu kojarzy GSS, a więc Główny Szlak Sudecki, również czerwony, rozpościerający się między Świeradowem Zdrojem a Prudnikiem.
Tymczasem o niebieskim szlaku Grybów – Rzeszów mówi się niewiele. Albo się go nie zna, albo nie traktuje się go jako wyzwania do przejścia. A mogłoby, bo szlak liczy aż 445 km i jest drugą co do długości tego typu trasą w polskich górach i na pogórzach.
Jak łatwo się domyślić, nazwanie odcinka szlaku imieniem Kazimierza Pułaskiego (konkretnie fragmentu Grybów – Przełęcz Łupkowska) wiąże się z historią już dość zamierzchłą, ale niezwykle ważną tak dla historii kraju, jak i dla opisywanego obszaru. Chodzi rzecz jasna o konfederację barską, której walki trwały niemal nieprzerwanie w latach 1768 – 1772, w tym właśnie na terenie Beskidu Niskiego. Przywódcą konfederatów był Kazimierz Pułaski, a sam zryw określany jest przez niektórych historyków mianem pierwszego powstania narodowego. Związek zawiązała szlachta przeciw królowi Stanisławowi Augustowi Poniatowskiemu, który w widoczny sposób okazywał swoją sympatię względem Rosji. Celem konfederatów było zachowanie polskości i nie pozwolenie na to, aby Rosja zaczęła rządzić Polską. I właśnie na pamiątkę wydarzeń, które miały miejsce w ostatnich latach niepodległości naszego kraju, fragment niebieskiego szlaku nazwany został imieniem Kazimierza Pułaskiego.
Sam szlak ciągnie się od Grybowa w Beskidzie Niskim aż po Rzeszów, a konkretnie po Białą, będącą dzielnicą tego miasta. Przechodzi więc przez dwa obszerne pasma górskie, jedno mniejsze (Góry Sanocko – Turczańskie) oraz przez dwa pogórza (Przemyskie i Dynowskie). Co ciekawe, tak jak w górach najczęściej po szlaku tym się chodzi – bo na przykład przebiega on przez znane miejsca, takie jak chociażby Wysowa w Beskidzie Niskim czy Bukowe Berdo w Bieszczadach, tak na pogórzach bywa on przez turystów lekceważony. Dociera się wprawdzie do miejsc położonych przy nim, na przykład do zamku w Krasiczynie, niemniej jednak robi się to przy okazji, bo przebycie szlaku jako takiego nie staje się celem samym w sobie.
Tymczasem niebieski szlak Grybów – Rzeszów, zwłaszcza właśnie na pogórzach, znakomicie nadaje się na wyprawę rowerową. Rowerem przejechać można go dość szybko (na pewno szybciej niż w przypadku podjęcia próby przejścia go na piechotę; wiedzieć jedynie należy, że po terenie Bieszczadzkiego Parku Narodowego nie można poruszać się na rowerze, ten odcinek zatem trzeba by zrobić albo na piechotę, albo go ominąć) i z całą pewnością wyprawa taka dostarczy nie lada emocji. Trzeba bowiem pamiętać, że – jako że nie jest to trasa szczególnie uczęszczana – porośnięta jest dość mocno krzewami. Nieraz przedzierać trzeba się przez gęstwinę zieleni, czasem też szukać drogi, której oznaczenia czasem znikają z pola widzenia. Dlatego też między innymi warto wyposażyć się w mapę (wystarczą zwykłe mapy wydawnictw górskich – jednej mapy, która obejmowałaby tylko i wyłącznie ten szlak, niestety nie ma), czasem bowiem mogą pojawić się trudności z nawigacją. Niemniej jednak również dlatego właśnie pokuszenie się o przebycie całego niebieskiego szlaku wydaje się tak pociągającą wizją.
O fragmentach szlaku przeczytać można w publikacjach górskich, takich jak przewodniki wydawnictwa Rewasz po Beskidzie Niskim, Bieszczadach oraz Pogórzu Przemyskim. Natomiast więcej informacji o samym terenie, przez który przebiega niebieski szlak zdobyć można między innymi w portalu e-wczasy.
Aktualizowano: 13 sierpnia 2014